PREMIERA: 09.05.2018
"Miłość i inne zadania na dziś" Kasie West
wyd. Feeria Young
rok: 2018
str. 416
Ocena: 4,5/6
Wiele miesięcy upłynęło od ostatniego razu, gdy mogłam swobodnie
usiąść i przeczytać książkę od deski do deski. Teraz również pewnie nie byłoby
mi to dane, gdyby nie pewna "siła wyższa". Czego by jednak nie mówić,
miło było i mam nadzieję, że uda mi się tę "przygodę" szybko powtórzyć.
Bo zdążyłam się dość mocno stęsknić za czytaniem i nawet zaczęłam się użalać
nad sobą, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej.
W sumie już w chwili, gdy przeczytałam zapowiedź tej książki,
poczułam, że to może być pozycja, która ułatwi mi "powrót" na łono
jednej z moich ulubionych czynności – czytania. Przeraziłam się jednak, gdy w
końcu do mnie dotarła. Nagle się okazało, że muszę ponownie zmienić swoje
życie. Nie za miesiąc, dwa czy pół roku. Ale teraz, w tej chwili. Bo oto jest.
Przyszła do mnie i czeka na jej poznanie. Po chwili skupienia zdecydowałam, że
nie ma co odkładać tego w czasie. Trzeba raz raz zacząć i dowiedzieć się, czy
jeszcze mam to w sobie. Czy potrafię składać litery, czytać, analizować,
rozumieć. A co trudniejsze – czy, jeśli uda mi się przeczytać książkę, to czy będę
w stanie ją zrecenzować? O tym dowiem się
już lada chwila, bo właśnie przyszedł czas przelania uczyć na wirtualny
papier. Jak mi to wyjdzie? Zobaczymy 😊
"Miłość i inne zadania na dziś" przeczytałam w iście ekspresowym
tempie (jak na mnie i panujące u mnie obecnie warunki). Trzydzieści sześć
godzin to mój nowy życiowy rekord. Nie mówię, że nigdy wcześniej nie
przeczytałam szybciej książki, ale po tylu miesiącach posuchy chyba powinnam
zacząć liczyć od nowa, co też czynię.
Na powieściach Kasie West w zasadzie jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Wyszłam
więc z założenia, że "Miłość…" będzie dobrą powieścią na mój come
back. Czy słusznie? O tym poniżej.
Abby Turner właśnie rozpoczyna wakacje. To lato zapowiada się jednak nie
za ciekawie. Z paczki przyjaciół w kraju zostaje tylko ona i jej najlepszy
kumpel – Cooper. Reszta ekipy wybyła daleko i kontakt z nią jest zdecydowanie
utrudniony. Niby nic strasznego, w końcu z Cooperem znają się od czterech lat,
czyli tak długo jak Abby mieszka w jednym miejscu. Wcześniej jej życie było
wieczną tułaczką, za ojcem żołnierzem, co jakiś czas przerzucanym w inne części
globu. Jednak od pewnego czasu, w sumie nieco ponad roku, nic z Coopem nie jest
takim, jakim być powinno. Bo w pewnym momencie uczucia Anny przestały być czystko
przyjacielskie, a stały się bardzo miłosne. Na tyle, że dziewczyna postanowiła
wziąć byka za rogi i wyznać to uczucie chłopakowi. Niestety, jej wyznanie nie
spotkało się z entuzjazmem, więc Abby szybko całe zdarzenie obróciła w dobry
żart. Taaa, tylko czy to było dobre posunięcie? Może należało postawić Coopera
pod ścianą? Później Abby przynajmniej by wiedziała, na czym stoi, czy faktycznie
powinna leczyć złamane serce czy może jednak skakać ze szczęścia? Niestety,
dziewczyna wybrała inną drogę, przez co kolejny rok był dla niej dość ciężki,
szczególnie że o jej problemie nie wiedział nikt poza mamą i dziadkiem. No i
ojcem, ale tan akurat był na drugim końcu świata. Kiedy jeszcze na domiar
złego, dowiaduje się, że jej obrazy nie będą trafią na wystawę, na której Abby
bardzo zależało, dziewczyna ląduje w czarnej dziurze. Na szczęści w pobliżu
jest mama i niezawodny dziadek, którzy nie tylko wyciągają do niej pomocną
dłoń, ale i wskazują drogę, którą powinna iść. Czy stworzenie listy rzeczy do
wykonania sprawi, że dziewczyna dojrzeje i będzie jeszcze lepiej malować? A
może dzięki postawionym sobie zadaniom uda się jej wyjść na prostą po
ubiegłorocznym koszmarze? Tego wam nie zdradzę. By się dowiedzieć, co czeka główną
bohaterkę "Miłości…" należy tę książkę przeczytać.
Nie będę ukrywała, że Kasie West ponownie mnie nie zawiodła. Pozwoliła
mi na odrobinę luzu i sprawiła, że naprawdę chce mi się czytać. Póki co jeszcze
nieco gorzej wychodzi mi pisanie o tym co przeczytałam, ale i do z czasem na
pewno wróci do normy. Gdybym jeszcze czasu miała nieco więcej. "Miłość…"
to opowieść o zmaganiach z samym sobą, o walce o to, na czym najbardziej nam
zależy. O sile przyjaźni i mocy miłości. O pokonywaniu przeszkód i poddawaniu
się, gdy brak już sił. To naprawdę dobra książka, po którą warto sięgnąć. Więc
polecam ją wam z całego serca. Warto.
Sil